Croissanty z migdałowym nadzieniem czyli croissants aux amandes
Podczas kilkudniowego pobytu w Paryżu każdego ranka, jak tylko ocknęłam się ze snu, przed oczami stawały mi migdałowe croissanty z pobliskiej boulangerie. W popłochu zrywałam się na równe nogi, zarzucałam na siebie co popadło (było wtedy zwykle coś koło 11) i pędem biegłam do piekarni modląc się, żeby jeszcze były. Moje kochane, chrupiące, maślane croissants aux amandes. Od tego czasu minęły cztery lata i moja miłość wcale nie zelżała, co więcej, zaczęła przeradzać się w obsesję. Nie potrafiłam ominąć żadnej francuskiej (lub udającej taką) piekarni bez spróbowania migdałowych croissantów, co zwykle kończyło się ogromnym rozczarowaniem i postanowieniem, że już nigdy więcej. Aż do następnego razu.
Wyobraźcie więc sobie moją radość i niedowierzanie, kiedy na stronie Chocolate and Zucchini znalazłam przepis na obiekt mojej fiksacji. Okazało się, że croissants aux amandes nie wymagają wyższej wiedzy cukierniczej, bo… robione są z gotowych rogalików. Wymyślone przez francuskich cukierników jako sposób na spożytkowanie czerstwych croissantów, które nie sprzedały się poprzedniego dnia, są niezwykle łatwe do samodzielnego wykonania: wystarczy zamoczyć je w syropie cukrowym, przekroić, posmarować w środku i na wierzchu masą migdałową i voila: mamy croissants aux amandes jak z najprawdziwszej francuskiej boulangerie.
- 6 jednodniowych croissantów
- 4 łyżki płatków migdałowych
- cukier puder po posypania
Na lekki syrop cukrowy:
- 2 łyżki cukru
- 1 szklanka wody
Na krem migdałowy:
- 100 g masła
- 100 g drobnego cukru
- 100 g zmielonych migdałów (można użyć gotowych albo samemu zmielić w blenderze lub malakserze migdały bez skórki albo płatki migdałowe)
- 2 jajka
Najpierw przygotuj lekki syrop cukrowy: w niewielkim garnku doprowadź wodę z cukrem do wrzenia i gotuj chwilę aż do rozpuszczenia cukru. Wlej do głębokiego talerza albo do miski o dość dużej podstawie i odstaw do całkowitego wystudzenia (ważne: jeśli syrop będzie gorący, croissanty wchłoną go za dużo).
Teraz krem migdałowy: w malakserze wymieszaj masło, zmielone migdały i cukier do uzyskania kremowej masy. Dodawaj jajka po jednym cały czas miksując. Gotowe.
Teraz możesz przystąpić do składania rogalików: każdy zamaczaj najpierw w syropie cukrowym z obu stron, następnie przekrój go wzdłuż na pół i posmaruj w środku mniej więcej dwiema łyżkami masy migdałowej. Złóż i posmaruj wierzch łyżką masy. Posyp płatkami migdałowymi i połóż na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.
Piecz w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni jakieś 15-20 minut do zezłocenia. Po lekkim wystudzeniu posyp cukrem pudrem.
Uwagi: Rogaliki trzeba umieścić nieco wyżej, w 2/3 piekarnika, i bacznie je obserwować: syrop cukrowy, który zapewnia croissantom tę zniewalającą chrupkość, ma tendencje do szybkiego przypalania się.
Bezpośrednio po wyjęciu z piekarnika rogaliki będą dość miękkie: to normalne, twardnieją i robią się chrupkie w miarę stygnięcia. Dlatego nie należy ich jeść na gorąco, najlepsze są lekko ciepłe.
Rogaliki są najlepsze pierwszego dnia. Jeśli jakieś nam zostaną, można je następnego dnia odświeżyć wkładając na 5 minut do piekarnika rozgrzanego do 200 stopni. Dzięki temu staną się prawie tak chrupiące jak pierwszego dnia.
Tak wyglądają przed upieczeniem:

Tyna
Nie jadłam ich jeszcze, ale jestem pewna, że też bym za nimi szalała;) Wyglądają przepysznie!
Karenira
Uwielbiam je, są przepyszne
Robiłam podobne, tyle że w syropie zamiast wody był rum.
malgoshka
W oryginalnym przepisie tez byl rum, ale oprocz cukru, nie zamiast. Sprobuj z cukrem, dzieki niemu croissanty robia sie bardzo chrupiace, no i przyjemnie sie rumienia. PS Zajrzalam na Twoja strone, widze, ze jak ja od niedawna prowadzisz blog. Bardzo fajny przepis na penne. Pozdrawiam.
Karenira
Może źle napisałam, robiłam syrop z cukru i rumu, a nie cukru i wody
Pozdrawiam.
Dziękuję za odwiedziny, ja rzeczywiście niedawno zabrałam się za siebie i postanowiłam sukcesywnie uwieczniać, to co ugotuję
malgoshka
Napisałaś dobrze, to ja źle przeczytałam.
Mnie też zajęło sporo czasu, żeby zabrać się za uporządkowanie przepisów porozrzucanych po książkach, komputerach i segregatorach. Miło mieć te wszystkie skarby w jednym miejscu, prawda?
Karenira
Dokładnie tak, byłoby świetnie zgromadzić wszystko w jednym miejscu. Nie sądzę jednak, żeby kiedykolwiek w całości mi się to udało. Przepisy mają tą dziwną właściwość, że przybywają szybciej, niż się je wykorzystuje. Chociaż nauczyłam się przynajmniej tyle, żeby nosić dyżurny kalendarz i notes w jednym w torebce. Dzięki temu skończyłam z karteluszkami